Bejbi Blues, czyli jak być (nie) powinno.

Kinomaniak/Bejbi-blues
Młoda, zgrabna i dobrze ubrana blondynka w rolkach na nogach, obok niej ubrany w dres chłopak. Para kłóci się o kilka „niewinnych pocałunków” nastolatka, który to niby zdradził swoją dziewczynę. W końcu obrażona młoda kobieta odwraca się i odchodzi zabierając wózek z… ich dzieckiem. Czyżby kolejna nastoletnia para, niemająca perspektyw na przyszłość? W filmie Katarzyny Rosłaniec Bejbi Blues „ta” historia wygląda zupełnie inaczej.

Młoda reżyserka zaskoczyła już widzów filmem Galerianki, nikt jednak nie spodziewał się, że jej najnowszy film Bejbi Blues wzbudzi, aż takie kontrowersje. Jedno jest pewne poza Nikodemem Rozbickim (ówczesnym ideałem mężczyzny nastolatek i nie tylko) nic nie jest w tej ekranizacji warte oglądania. W Internecie na ten temat wybuchnął już nawet wielki spór. Jedni uważają film za „genialny”, inni wyzywają od najgorszych. Ci pierwsi zachwycają się trudną tematyką, która „nie jest” w dzisiejszych czasach poruszana i wieszają psy na tych, którym się nie podobało. Bo przecież jak taki film mógłby się nie spodobać? Natomiast druga grupa jednogłośnie krytykuje film, za fabułę, za pomysł, za złe wykonanie – jednym słowem za wszystko. –  Podczas oglądania tego filmu, mam ochotę wypalić sobie oczy. Film słaby i nieciekawy. Żaden aktor nie ratuje tego filmu – właśnie taką opinią na jednym z forum internetowych podzielił się JosFarba. I chyba najlepiej podsumował wszystko to, co zostało przedstawione na ekranie. Bejbi Blues miał być filmem o nastolatkach, którzy zajmują się wychowanie swojego kilkunastomiesięcznego dziecka. Miał pokazać problem panujący wśród młodych ludzi i ich patologicznych rodzin. Miał „dać do myślenia” i pozwolić zastanowić się nad tym, co w ówczesnym świecie zaczyna się szerzyć. Okazało się jednak, że do ideału mu bardzo daleko, a do jakichkolwiek refleksji jeszcze dalej.

Natalię (Magdalena Berus) i Kubę (Nikodem Rozbicki) poznajemy, jako nieustatkowanych rodziców, którym nie w głowie wychowywanie dziecka, tylko imprezy, alkohol i dobra zabawa. Gdy jednak dziewczynę opuszcza matka, która pozoruje swój wyjazd do Berlina, ta sama musi stawić czoło wszystkim domowym obowiązkom i wychowaniu dziecka. Zamiast wydawać pieniądze na jedzenia dla swojego syna, kupuje narkotyki i całymi nocami „baluje” z nowo poznaną koleżanką. Na drugim planie widzimy Kubę, który z rozpieszczonego dzieciaka próbuje zostać „ojcem na medal”. Niby się stara, niby nie. Niby chce oddać się rodzinie, niby coś tam kombinuje. Widzimy go z dwóch całkiem różnych perspektyw. I gdy już zaczynamy darzyć go sympatią, i uważać za najpoważniejszego bohatera całego filmu to okazuje się, że przesypia się z Marzeną, matką Natalii (Magdalena Boczarska). Wszystkie nasze wyobrażenia pryskają w ułamku sekundy. I tak przez całe półtorej godziny.

Jedyne, co w tym filmie może szokować to bezmyślność dziewczyny, która „przez przypadek” zabija własne dziecko. Oczywiście za swój czyn musi odpowiedzieć. Skazana przez sąd trafia do więzienia. Tutaj widz liczy na „normalny” koniec: liczy, że dziewczyna uświadomi sobie swoją głupotę i się zmieni. To jednak nie wchodzi w grę – nie w filmie Rosłaniec. Jednym słowem zakończenie podsumowało całość filmu.

Zaletą filmu, jest możliwość obejrzenia na ekranie „nowych” twarzy. Bejbi Blues zerwał z narzuconymi normami i do filmu ze sławnych gwiazd zaprosił tylko Magdalenę Boczarską, Renatę Dancewicz czy Katarzynę Figurę. Natomiast cała reszta aktorów to postacie, które po raz pierwszy występują na ekranie. Zabieg ten niewątpliwie podoba się widzom. Wreszcie mogą zobaczyć na ekranie trochę „świeżości”.


Co do samej reżyserki najtrafniejsze chyba będzie przywołanie wypowiedzi nchyb: - pani reżyser zwyczajnie wpisuje się w modny obecnie, (ale i od zawsze) schemat wiecznego narzekania na współczesną młodzież, która nie myśli, nie ma ideałów, tylko bezmyślnie bawi się – czy wszyscy jednak zgodzą się z tą opinią?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz