Premiera filmu, w reżyserii
Emile Gaudreault odbyła się w 2001r. Mimo, że nie jest to najnowszy film,
miłość- której dotyczy- jest oczywiście tematem uniwersalnym.
Florence (Genevieve
Brouillette) i Nicolas (Francois Morency) poznali się w dość niezwykły sposób.
Oboje byli w restauracji razem ze swoimi przyjaciółmi. Kobieta zamawia coś przy
barze i przez przypadek zabiera telefon mężczyzny siedzącego obok. Kiedy
pomyłka wychodzi na jaw, oboje poznają się i postanawiają się umówić na randkę.
Tak rozpoczyna się ich związek… Z początku szczęśliwy i namiętny, jednak po pewnym
czasie Florence chce czegoś więcej- deklaracji miłości Nicolasa w postaci
ślubu. Niestety, mężczyzna jest typem „wolnego strzelca” i nie chce nawet o tym
słyszeć. Gdy jego partnerka dowiaduje się o tym, staje się to jej obsesją.
Całą sprawę pozornie
rozwiązuje siostra Nicolasa, Claire (Pierrette
Robitaille), która
postanowiła zgłosić parę do konkursu. Jego zwycięzcy będą mogli… pobrać się w
okolicach wodospadu Niagara. Wkrótce okazuje się, że „szczęśliwymi” wybrańcami
zostają Florence i Nicolas. Pod wpływem impulsu mężczyzna decyduje, że wezmą ślub.
Jednak na miejscu, kiedy zgromadzona rodzina obojga partnerów przekonuje młodą
parę jak wiele jest zalet małżeństwa, sprawa nie jest już tak oczywista… Na jaw
wychodzą trzymane sekrety rodzinne, a Nicolas znów zaczyna mieć wątpliwości i
naciskany na wyznanie miłosne, nie potrafi nic odpowiedzieć. Czy dojdzie więc
do ślubu? – takie pytanie stawia sobie widz przez cały seans.
Film „Moje wielkie
kanadyjskie wesele” jest uroczą opowieścią o parze zakochanych ludzi i ich
dążeniu do bycia razem. Dodatkowym atutem filmu jest zastosowanie zmieniających
się narratorów. Szczególnie zabawne są momenty opowieści Claire, siostry Nicolasa.
Może nie jest to niezwykle
inteligentny, pełen zwrotów akcji seans, ale wcale nie żałuję, że po niego
sięgnęłam. To idealny film na piątkowy wieczór. Ta komedia romantyczna na pewno
rozbawi i umili czas. A więc- zapraszam do oglądania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz