...zapomniane czy nieznane?
Gdyby ktoś zapyta z jakich potraw słynie Francja, to odpowiedź zapewne nasunie się sama. Większość powie, że z żabich udek. Ktoś może jeszcze dorzucić zupę cebulową – ale o to już coraz trudniej. Nie zapominajmy jednak, że to właśnie kraj z Wieżą Eiffela jest kolebką sztuki kulinarnej.
Bo to przecież we Francji rodzą się najlepsi kucharze na świecie, a przez wieki europejskie dwory starały się „wykraść” tajemnice kuchni francuskiej. I nie ma się co temu dziwić, ponieważ kuchnia ta jest jedną z najbogatszych pod względem różnorodności smaków i produktów.
Jeśli chodzi o wybór żywności to bez wątpienia można powiedzieć, że Francja jest krajem dbającym o szczegóły. Nie ma tutaj mowy o tanich produktach. Francuzi cenią sobie jakość posiłków i z wielkim szacunkiem do nich podchodzą. Pora obiadowa jest tutaj świętością i nikt, ani nic nie jest w stanie tego zakłócić. Tradycyjny Francuski posiłek składa się z trzech posiłków: petit déjeuner, déjeuner i dîner (niech nazwa nikogo nie zraża, bo jest to po prostu śniadanie, obiad i kolacja). Pierwszy z posiłków to zwykła bagietka lub croissant podawane z masłem lub dżemem. Następnie w porze obiadowej zasiadając do obiadu francuzi spożywają najpierw różnego rodzaju przystawki, potem danie główne, sery, deser (lody, ciasta lub placek z owocami) i kawę. Dodać należy, że główny z posiłków jest uwieńczany winem, które może być również zastępowane piwem. Żaden francuz nie jest w stanie wyobrazić sobie obiadu bez alkoholu (mowa tu o śladowych ilościach, a nie o upijaniu się). Ostatni posiłek, czyli diner to po prostu dania na ciepło, może nim być np. zupa.
Czytaj więcej na: http://podajdalej.info.pl/wiadomosci/153/francuskie-smakolyki
Poznaj uroku kuchni wegetariańskiej!
Jestem wegetarianką od 8 lat i naprawdę mnie dziwi i
jednocześnie śmieszy, gdy komuś o tym mówię i nagle słyszę: „To co ty jesz?!”.
Przecież jest tyyyyle możliwości! Tyle wspaniałych potraw bezmięsnych, o
których często „mięsożercy” nie mają pojęcia lub zwyczajnie nie pamiętają.
Skupieni na codziennych obiadach, zwykle do ziemniaków, czy ryżu dodają: filety
z kurczaka, kotlety, mięsne sosy… ach, to dopiero monotonia! A przecież kuchnie
z wielu regionów świata, także polska, oferują różnorodne potrawy, nie tylko na
wegetariański piątek.
Kuchnia polska
Częstym daniem na polskim stole są zupy. I niekoniecznie
musi to być rosół, który jest robiony na wywarze mięsnym. Polecam odejście od
tego i wypróbowanie bulionu wegetariańskiego- i to do każdej zupy! Dzięki temu
potrawa nabierze mocniejszego smaku od głównego składnika. Przy zupie
pomidorowej rzeczywiście poczujemy smak pomidorów, a przy jarzynowej- mieszankę
warzyw.
Krem z pomidorów to jedna z moich ulubionych zup. Można ją
podawać na ciepło i na zimno, dlatego jest idealnym daniem na gorące dni!
3 puszki pomidorów krojonych
1 cebula
3 ząbki czosnku
1 kostka do bulionu warzywnego i 200 ml wrzątku
1 łyżka śmietany
Sól, pieprz Cayenne, łyżeczka cukru
Łyżka oliwy z oliwek
- Zagotować wodę w garnku i rozpuścić w niej kostkę
bulionową. Odstawić garnek z ognia.
- Cebulę obrać, drobno pokroić i zeszklić na patelni na
oliwie. Na tej samej oliwie zeszklić także przeciśnięty przez praskę czosnek.
Całość wrzucić do garnka z wywarem.
- Pomidory przełożyć z puszki na patelnię, razem z sosem.
Lekko podsmażyć na małym ogniu, mieszając.
- Wrzucić podsmażone pomidory do wywaru. Całość zagotować,
doprawić solą i pieprzem Cayenne, po czym zdjąć garnek z ognia i lekko
zmiksować. Dodać cukier i śmietanę.
- Na koniec można posypać startym parmezanem i udekorować
świeżym listkiem bazylii.
Na polskich stołach coraz częściej pojawiają się także ryby.
Należy szczególnie o nich pamiętać, bo mają wiele zalet
- są smaczne, zdrowe, zawierają niezbędne kwasy tłuszczowe omega-3, niezbędne
do pracy mózgu i serca, chroniące przed wieloma chorobami, np. przed
Alzheimerem, czy wysokim cholesterolem.
Kuchnia polska oferuje także nieśmiertelne pierogi!
To danie lubi chyba każdy ze względu na przeróżne farsze. I- tak samo jak z
naleśnikami- można je przygotować na słodko, słono, itp. Warto czasem
zaeksperymentować i- jeśli już zdobędziemy się na trud robienia pierogów
własnoręcznie- do farszu „ruskiego” dodać porwane liście świeżej bazylii lub
mięty.
Na ciasto pierogowe:
1 żółtko
0,5 szklanki przegotowanej wody (lekko ciepłej)
0,5 łyżeczki oleju
szczypta soli
Na farsz:
25 dkg twarogu
1 cebula drobno pokrojona i podduszona na oleju
4 ugotowane ziemniaki- zmielone lub pogniecione
parę liści świeżej bazylii lub mięty
- Do mąki dodać żółtko, sól i dolewać wodę, mieszając. Dodać
olej
- Wyrobić dobrze ciasto
- Rozwałkować i wycinać odwróconą szklanką małe kółka
- Połączyć wszystkie składniki na farsz
-Nakładać farsz na wycięte kółka i składać ciasto na pół,
formując pierogi i sklejając brzegi
- Pierogi wrzucać na lekko osoloną, gotującą się wodę
- Gotować ok. 4 min., do wypłynięcia pierogów
A więc zapraszam do kuchni- do wypróbowania przepisów.
Gwarantuję świetną zabawę i smaczne efekty.
A już w następnym cyklu- inne wegetariańskie potrawy.
Smacznego!
XIII Festiwal Nauki w Krakowie
W dniach 15-18 maja 2013r. odbył się XIII Festiwal Nauki w Krakowie.
Hasło tegorocznej edycji to „Oblicza wody”- nawiązanie do obchodów
Międzynarodowego Roku Współpracy w Dziedzinie Wody ogłoszonego przez ONZ.
Organizatorzy chcą tym zwrócić uwagę na problem niedoboru wody, a także jej
czystości i wykorzystania. Głównym koordynatorem Festiwalu już po raz trzeci
został Uniwersytet Rolniczy im. Hugona Kołłątaja, a głównym sponsorem- Miejskie
Przedsiębiorstwo Wodociągów
i Kanalizacji S.A w
Krakowie.

Festiwal Nauki co roku
przyciąga wielu zainteresowanych. Mimo niewielkiej reklamy podczas tegorocznej
edycji, sporo ludzi pojawiło się na płycie Rynku. Część zwiedzających przyszła
tu, bo śledzą wydarzenie, ale dużo osób z przypadku: - Po prostu byliśmy na Rynku i trafiliśmy na
namioty. Zainteresowało nas co się dzieje, patrzymy, a tu Festiwal Nauki.
Szkoda, że nie był lepiej rozreklamowany, bo na pewno odniósłby lepsze skutki,
więcej ludzi mogłoby się o nim dowiedzieć- uważa Agnieszka, tegoroczna
absolwentka krakowskiej uczelni.
Moje wielkie... niezdecydowane wesele?
Gdy wybrałam do obejrzenia
ten film, spodziewałam się scen podobnych do “Mojego wielkiego greckiego
wesela”. Jednak, poza humorem i motywem ślubu, niewiele go przypomina… Nie ma
tu wielkiego wesela przy ogromnej rodzinie, ani przeróżnych tradycji związanych
z tym obrzędem. Zastosowanie takiego tytułu to jedynie efekt wyobraźni
tłumaczy.
Premiera filmu, w reżyserii
Emile Gaudreault odbyła się w 2001r. Mimo, że nie jest to najnowszy film,
miłość- której dotyczy- jest oczywiście tematem uniwersalnym.
Florence (Genevieve
Brouillette) i Nicolas (Francois Morency) poznali się w dość niezwykły sposób.
Oboje byli w restauracji razem ze swoimi przyjaciółmi. Kobieta zamawia coś przy
barze i przez przypadek zabiera telefon mężczyzny siedzącego obok. Kiedy
pomyłka wychodzi na jaw, oboje poznają się i postanawiają się umówić na randkę.
Tak rozpoczyna się ich związek… Z początku szczęśliwy i namiętny, jednak po pewnym
czasie Florence chce czegoś więcej- deklaracji miłości Nicolasa w postaci
ślubu. Niestety, mężczyzna jest typem „wolnego strzelca” i nie chce nawet o tym
słyszeć. Gdy jego partnerka dowiaduje się o tym, staje się to jej obsesją.
Całą sprawę pozornie
rozwiązuje siostra Nicolasa, Claire (Pierrette
Robitaille), która
postanowiła zgłosić parę do konkursu. Jego zwycięzcy będą mogli… pobrać się w
okolicach wodospadu Niagara. Wkrótce okazuje się, że „szczęśliwymi” wybrańcami
zostają Florence i Nicolas. Pod wpływem impulsu mężczyzna decyduje, że wezmą ślub.
Jednak na miejscu, kiedy zgromadzona rodzina obojga partnerów przekonuje młodą
parę jak wiele jest zalet małżeństwa, sprawa nie jest już tak oczywista… Na jaw
wychodzą trzymane sekrety rodzinne, a Nicolas znów zaczyna mieć wątpliwości i
naciskany na wyznanie miłosne, nie potrafi nic odpowiedzieć. Czy dojdzie więc
do ślubu? – takie pytanie stawia sobie widz przez cały seans.
Film „Moje wielkie
kanadyjskie wesele” jest uroczą opowieścią o parze zakochanych ludzi i ich
dążeniu do bycia razem. Dodatkowym atutem filmu jest zastosowanie zmieniających
się narratorów. Szczególnie zabawne są momenty opowieści Claire, siostry Nicolasa.
Może nie jest to niezwykle
inteligentny, pełen zwrotów akcji seans, ale wcale nie żałuję, że po niego
sięgnęłam. To idealny film na piątkowy wieczór. Ta komedia romantyczna na pewno
rozbawi i umili czas. A więc- zapraszam do oglądania!
Subskrybuj:
Posty (Atom)