Mój tydzień z Marilyn


O tej kobiecie świat nigdy nie zapomni. Piękna, utalentowana blondynka, od której nie sposób oderwać wzroku. Właśnie taka była Marilyn Monroe. Podbijała serca miliony mężczyzn, zakochiwała się i odkochiwała. Wszyscy ją kochali za wdzięk, talent i urodę. I w taki właśnie sposób przedstawił ją Simon Curtisa w filmie „Mój tydzień z Marilyn” (My week with Marilyn)…


Któż z nas nie zna Marilyn Monroe (MM) wielkiej legendy światowego kina lat 50. i 60. XX wieku. Piękna blondynka uważana jest za największą ikonę seksu od niepamiętnych już czasów. I raczej nie prędko się to zmieni. Mimo, że od jej śmierci minęło wiele lat, wciąż jest „tą najlepszą aktorką”, o której się ciągle piszę czy kręci filmy.
MM potrafiła wykorzystać swoją urodę, aby rozkochiwać w sobie mężczyzn. Spędzała z nimi czas, kokietowała, a potem „rzucała w kąt”. Lecz, żaden z nich nie miał jej tego za złe, każdy ją znał i wiedział jaka jest, a spędzenie z tą pięknością chociażby pięciu minut było największym darem. Colina Clarka też to spotkało. Młody, pochodzący z dobrej rodziny mężczyzna chciał w końcu zacząć żyć na własny rachunek. Zaraz po ukończeniu studiów obejmuję stanowisko asystenta reżysera przy filmie „Książę i aktoreczka”. Spędzając czas na planie filmowym z Marilyn zakochuje się w niej – wiadomo na prawdziwą miłość tutaj nie ma co liczyć. Jak tylko zdjęcie do filmu zostały skończone MM odjechała i już nigdy więcej z młodym asystentem się nie spotkała. Jednak ten krótki epizod w życiu Clarka odmienił jego życie na dobre. Swoje wspomnienia z planu filmowego spisał w dwóch książkach zatytułowanych „Książę, aktoreczka i ja”. Na podstawie tego właśnie dzieła Simon Curtisa wyreżyserował film, który wzbudził podziw i według krytyków jest to „hołd dla Marilyn”.



Czytaj więcej na: http://podajdalej.info.pl/wiadomosci/145/moj-tydzien-z-marilyn-recenzja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz